Lubuskie szynobusy w styczniu psuły się 95 razy
Z szynobusami jest problem, odkąd w ogóle wyjechały na lubuskie tory. Pisaliśmy o tym w “Gazecie” wielokrotnie. – Mogę się jedynie chwalić, że posiadamy dziewięć szynobusów. Bo wszystkie nie jeżdżą.
W 2009 r. ani razu nie pojawiły się na torach w komplecie. Zawsze coś wypadało: przeglądy, awarie, wypadki… Wcześniej wszystkie bywały w trasach przez kilka dni i się psuły. I tak na okrągło – wzdycha Grzegorz Dwojak, dyrektor Lubuskiego Zakładu Przewozów Regionalnych w Zielonej Górze. Obecnie z dziewięciu szynobusów jeździ zaledwie sześć. Dwa są w warsztacie. – Do zakładu naprawczego w Opolu wysłaliśmy pojazd, który jeździł z Gorzowa do Zbąszynka. Wykoleił się w grudniu ub. roku, awaria jest poważna.
W drugim przypadku naprawiamy szynobus w Rzepinie, zepsuł się silnik. Ten pojazd obsługiwał połączenia w rejonie Żagania. To wszystko musi trwać, bo części sprowadzamy na specjalne zamówienie z Niemiec. Szynobusy nie są przecież tak powszechne jak samochody. Nie wystarczy pójść do salonu i załatwić sprawę. Często dwa miesiące to minimum – wyjaśnia dyrektor Dwojak. Liczy, że oba autobusy szynowe wrócą na trasy już w marcu. Podobnie, jak pojazd, który jest w Bydgoszczy na przeglądzie gwarancyjnym. Ale nie obiecuje. Na domiar złego sześć sprawnych wozów też często ląduje w naprawie.
– Tylko w styczniu mieliśmy 95 awarii – mówi Dwojak. – Czas na przeglądy mamy tylko w nocy. Szynobusy są na torach niemal na okrągło. Dużo jeżdżą, to muszą się psuć – mówi z rozbrajającą szczerością. Dyrektor Dwojak mocno narzeka na fatalną pogodę. – Tej zimy warunki są naprawdę ekstremalne. Spadło dużo śniegu, który zalega przy torach. Do tego ujemne temperatury. Trzeba pamiętać, że pędzący 100 km na godz. szynobus, przy minus 20 st. Celsjusza, tak naprawdę “odczuwa” temperaturę niższą o 10 stopni. Przy podwoziu jest często jedną wielką bryłą lodu, a gdy taka narośl się oderwie, niszczy jakieś części pojazdu, np. podwozia – przyznaje szef lubuskiego oddziału Przewozów Regionalnych.
Przyczyną awarii jest nie tylko zima. Szynobus na leśnej drodze jest jak… myśliwy. – Z tą tylko różnicą, że motorniczy na sarnę, dzika czy jelenia nie poluje. Zwierzyna leśna sama wchodzi na tory pod pędzący wagon. Co kilka dni trzeba oddawać sprzęt do mniejszej lub większej naprawy, którą robimy we własnym zakresie. Nie tylko zwierzęta stają na drodze pociągu. Na trasie z Rzepina do Międzyrzecza całkiem niedawno ktoś na torach zostawił lodówkę. Bezmyślność niektórych ludzi nie zna granic – denerwuje się Dwojak.
Gdy autobus udaje pociąg
Po takich wypadkach szynobusy wypadają z obiegu na kilka dni. Wtedy na trasach zastępuje je autobus komunikacji zastępczej. Tych połączeń “szczerze nie polecają” wtedy nawet… pracownicy kolejowej informacji. Taki autobus spóźnia się za każdym razem. Musi dojechać do stacji w szczerym polu, gdzie prowadzą tory. A to nie takie proste. Stąd opóźnienia. Są też inne problemy: kolejarze nie mają kontaktu z kierowcami, dlatego często autobus w zastępstwie wyjeżdża o wyznaczonej porze, mimo że powinien czekać na spóźniający się inny pociąg. Poza tym firmy przewozowe wystawiają swoje najgorsze autobusy, bo przecież nikt nie wyśle najlepszego sprzętu na wertepy. Na niektórych trasach autobusy (podstawiane przez kolej w zamian za szynobusy) pojawiają się nawet w rozkładzie. Tak jest np. na trasie Żagań – Niegosławice. Wpisując w internetową wyszukiwarkę to połączenie, możemy wybrać, czy chcemy jechać pociągiem czy… autobusem! Oczywiście firmowanym przez kolejowe Przewozy Regionalne.
Korzystając z internetowego rozkładu jazdy pociągów, możemy jednak zostać wprowadzeni w błąd. Tam – dla przykładu – połączenie kolejowe z Poznania do Gorzowa przez Zbąszynek wygląda nie najgorzej (trzy godziny jazdy). W rzeczywistości podróż tą trasą to często koszmar. Przekonał się o tym nasz czytelnik Bartosz Kuczyński (w styczniu opisaliśmy jego 10-godzinną podróż). Takie przykłady można mnożyć. Wszystko przez kursujące tam autobusy zastępcze i brak informacji o tym, że kursują. Choćby w internecie. – Na przystankach na trasie takie informacje zawsze się pojawiają. Gdy zastępstwa są raz na jakiś czas, wtedy na ogólnopolskiej stronie zmian nie możemy nanieść. Połączenie ze Zbąszynka jest problematyczne. Staramy się przesuwać tabor, wysyłać tam szynobus. Ale on raz jest, raz go nie ma – tłumaczy dyrektor Dwojak. Jak było na tej trasie w środę? – Przez cały dzień jeździła komunikacja zastępcza. W szynobusie popsuł się prędkościomierz – rozkłada ręce Dwojak.
źródło Gazeta Wyborcza Zielona Góra