W piątek skoro świt pasażerowie czekający na szynobus z Gorzowa do Zielonej Góry o tym, że nie pojedzie, dowiedzieli się… pięć minut przed odjazdem. Powodem była awaria. PKP nie czuje się winna.
Kilka minut po 4.00 szynobus wyjeżdża z Kostrzyna do Gorzowa. Tu stoi tylko pięć minut i o 5.15 rusza w kolejny kurs – do Zielonej Góry. Tak jest od poniedziałku do piątku, tyle że w ostatni piątek szynobus nie przyjechał. Ludzie musieli czekać na kolejny kurs aż dwie godziny. Tłumy w szczycie Pasażerowie byli oburzeni. – Kilkanaście osób czekało w Zbąszynku na szynobus, który planowo miał wyjechać o 6.50. Tymczasem zaledwie pięć minut przed tą godziną dowiedzieliśmy się przez megafon, że kurs odwołano! Skoro zapłaciliśmy za bilety, to przecież nie będziemy chodzić na stopa! – napisała do “GL” zbulwersowana pani Agnieszka ze Zbąszynka. Pasażerowie kursu (średnio jest ich około 60-70) do tej pory nie wiedzą, co się stało. Ustaliliśmy wczoraj, że szynobus zepsuł się w Kamieniu Małym (w drodze z Kostrzyna do Gorzowa). – Szynobusy psują się często, głównie z powodu zużycia części. Zazwyczaj wysyłamy inny transport. Tym razem stało się inaczej, bo samo ściągnięcie szynobusu z torów zajęło nam dużo czasu, a za dwie godziny był kolejny kurs do Zielonej Góry – tłumaczy naczelnik PKP w Gorzowie Witold Jakubowski. Dodaje, że każdy z pasażerów, tak jak zawsze w takich przypadkach, mógł dojechać do celu na własny koszt, a potem na dworcu złożyć reklamację (nieważne, czy miał bilet jednorazowy czy przejazdówkę). – Dokumenty trafiają do rozpatrzenia do centrali PKP. Jeśli nasza decyzja jest dla podróżnego pozytywna, oddajemy pieniądze, jeśli nie, można iść ze sprawą do sądu – radzi naczelnik. Czy w tym przypadku podróżni mogliby liczyć na zwrot pieniędzy? – Jeśli udokumentowaliby, że odwołany kurs pokrzyżował im plany, bo np. nie dotarli na spotkanie ważnej wagi, to tak – odpowiada Jakubowski. Do wczoraj żaden z pasażerów nie złożył takiej reklamacji. Za rzadko jeżdżą Zapytaliśmy Lubuszan korzystających z szynobusów, co o nich sądzą. Zdania były podzielone. – Myśleliśmy, że będzie gorzej, ale jest znośnie. Wysoki komfort jazdy, cisza, spokój i w miarę rozsądna cena – mówią Arkadiusz i Jolanta Tańczurzewscy z Gorzowa. Mariusz Badeński ze Zbąszynka widzi to troszkę inaczej. – Czy się spóźniają? Jak wszystkie pociągi… Szynobusy mają to do siebie, że za mało w nich miejsca. Gdyby chociaż w szczycie dołożyli po jeszcze jednym wagonie… – mówi. I idzie na ostatni kurs z Gorzowa do Zielonej Góry, który wyrusza o 15.50. – I jeszcze jedno, za rzadko jeżdżą! – woła z wagonu.
Autor Artur Rynkiewicz
Źródło Gazeta Lubuska