Jeżeli do końca roku na lubuskie tory nie wyjedzie nowy szynobus, region może stracić unijne pieniądze na zakup kolejnych.
Projekt blokuje w sądzie były producent szynobusów, który nie zgłosił się do przetargu. Marszałek województwa i radni sejmiku lubuskiego zaplanowali zakup czterech szynobusów z 31 mln zł. Połowę kosztów pokryje Unia Europejska. Nie wolno jednak złamać warunków umowy. Problem w tym, że plan może się nie powieść. Wśród załączników do umowy znalazł się harmonogram zakupów. Pierwszy szynobus powinien pojawić się jeszcze w tym roku, dwa kolejne w przyszłym, a ostatni za dwa lata. Przetarg na ich budowę rozstrzygnięto już w kwietniu br. Wygrała bydgoska firma Pojazdy Szynowe PESA, lecz do tej pory produkcja nie ruszyła. Podpisanie umowy zablokowały Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego w Poznaniu, producent szynobusów, które jeżdżą już po lubuskich torach. Poznańska spółka kwestionuje rozstrzygnięcie przetargowe, choć sama do konkursu ofert się nie zgłosiła. Powód? Specyfikacja szynobusów, określona w warunkach przetargu, była niezrozumiała. Urząd Zamówień Publicznych, który kontroluje przebieg przetargów, uznał protest poznańskiej firmy za bezzasadny. W odpowiedzi spółka pozwała arbitrów do sądu. Do czasu rozstrzygnięcia sprawy Urząd Marszałkowski nie może podpisać umowy na produkcję szynobusów. – Odwołaliśmy się od tej decyzji, ale nie wiemy, kiedy sąd rozpatrzy nasz wniosek – mówi Piotr Tykwiński, dyrektor Departamentu Gospodarki Urzędu Marszałkowskiego. Urzędnicy przyznają, że sytuacja jest patowa. Czas płynie za to nieubłaganie. – Szynobus możemy zmontować w trzy miesiące, ale wcześniej trzeba zamówić wszystkie elementy, głównie układu napędowego, a tego nie da się zrobić w ciemno, bez podpisanej umowy. Producenci też nie dostarczą nam części od razu – tłumaczy Jerzy Berg, szef marketingu Pojazdów Szynowych PESA. Bydgoska firma to krajowy lider w produkcji szynobusów. – Nasze pojazdy jeżdżą na terenie 13 województw, a od dwóch lat wygrywamy wszystkie przetargi – dodaje Berg. Poznańskie zakłady nie cieszą się za to najlepszą opinią. Przed rokiem stanęły na krawędzi bankructwa, a pracownicy nie otrzymywali wypłat. Sytuację pogarszały też wysokie kary umowne. Za opóźnienia w dostawie szynobusów Lubuski Urząd Marszałkowski nałożył na spółkę prawie 1,9 mln zł kary. – Nie byliśmy zadowoleni ze współpracy. Poznańskie zakłady nie miały więc szans na zwycięstwo w nowym przetargu. Podejrzewam, że właśnie dlatego się nie zgłosiły. Zgodnie z prawem, musielibyśmy je wykluczyć, bo okazały się nierzetelne – tłumaczy Piotr Tykwiński. – Zarząd zakładów prosił o anulowanie kar, ale nie zgodziliśmy się. Na opóźnieniach straciliśmy w końcu duże pieniądze. Zablokowanie podpisania umowy można chyba uznać za zemstę. Szansa na terminowe oddanie do użytku pierwszego szynobusu wciąż istnieje, ale pod warunkiem, że sąd podejmie decyzję przed końcem wakacji. W przeciwnym razie pozostanie wiara w dobrą wolę urzędników Ministerstwa Infrastruktury. – Mogą uznać to opóźnienie za złamanie umowy i wtedy stracimy unijną dotację. Ale na razie to tylko teoria – zaznacza Tykwiński. (źródło: Gazeta, 16 lipca 2006)
.. – 2006-08-03 08:30:37
ciekawe czy zdążą……… ?
autor: ~Przemek
Czy zdążą???? – 2006-08-03 19:34:54
mam nadzieję że tak bo nie wiem, czy nie będzie to miało wpływu na uruchomienie połączeń na liniach do Węglińca i Niegosławic
autor: ~krzysiek