W czwartek o godzinie 13.30 pracownik Straży Ochrony Kolei odbiera telefon: – Przy torach koło Sieniawy złodzieje wykopują kable telefoniczne! Po kilku minutach patrol zatrzymuje trzech mężczyzn, 30-40 lat. Nie próbują uciekać.
Zdążyli wykopać siedem metrów kabla telefonicznego, za który w skupie złomu dostaliby 50 zł. Straty PKP przekroczyły 2 tys. zł. Przez kilka godzin między sąsiednimi stacjami PKP nie ma łączności. Narażają nasze życie Dzień wcześniej policjanci z ochroną kolei spóźnili się tylko kilka minut, by zatrzymać złodziei podobnego kabla. Koło Jeleninia z ziemi zniknęło prawie 280 metrów. Sprawcy usuwali go bez kopania. Ciągnęli traktorem wprost z ziemi. Komendant rejonu SOK w Zielone Górze Zdzisław Kowalewski, który odpowiada za bezpieczeństwo na kolei w 10 powiatach Lubuskiego i trzech w Wielkopolsce mówi, że rabunek majątku PKP jest plagą. Do końca marca zdarzyło się 15 kradzieży. – Problem w tym, że złodzieje zabierają elementy, które są niezbędne dla bezpiecznej jazdy pociągów – wyjaśnia Kowalewski. – Kradną kilkumetrowe linki od samoczynnej sygnalizacji przejazdowej. A wtedy rogatki nie są opuszczane. Łatwo się domyślić co może się zdarzyć, kiedy rozpędzony pociąg wjedzie np. w autobus pełen ludzi. Linki z kodem Złodzieje kradną kable telefoniczne, linki sygnalizacyjne, tory, śruby, podkłady, a na mostach i wiaduktach blachy osłonowe. Wszystko co da się sprzedać. Od roku ochrona kolei ma prawo kontrolowania punktów skupu złomu. Gdy zauważy tam majątek PKP, wzywa policję, która szuka dostawców. Kolejarze zaczną też znakować szczególnie cenne elementy tzw. kodem DNA. Polega to na tym, że wybrane części np. miedziane linki, będą pokrywane specjalnym preparatem, który jest widoczny dopiero w świetle lampy. Wtedy łatwiej będzie udowodnić, skąd przedmioty zostały ukradzione.
Źródło Gazeta Lubuska